Bye bye FWB 603
Po czterech latach posiadania sprzedałem swój karabinek sportowy, który do tej pory był moim oczkiem w głowie. Niestety od 1,5 roku przez pracę i studia nie mam czasu na systematyczne treningi. Ciężko mi było wszystko ze sobą pogodzić. Dlatego zapadła decyzja o sprzedaży tego cudu techniki z fabryki Feinwerkbau. Historia tego karabinka jest dosyć długa i sam sobą doskonale to pokazuje. Poprzedni właściciel brał czynny udział w zawodach, co widać po naklejkach, które nakleja się gdy sprzęt przejdzie kontrolę techniczną. Niestety mi się nie udało brać udziału w tak dużych zawodach, ale za to udało mi się nim zdobyć Mistrzostwa Dolnego Śląska LOK juniorów i zadowalające miejsce w Mistrzostwach Polski LOK.
Jak to się zaczęło?
Moja historia ze strzelectwem zaczęła się dosyć późno bo byłem wtedy uczniem ZSP w Głogowie. Na strzelnicę zawsze chciałem pójść, ale zdecydowałem się na to dopiero, gdy byłem w drugiej klasie. Zaczęły się wtedy cotygodniowe treningi, na które z chęcią chodziłem i było mi żal, że były tak rzadko. Generalnie nie byłem specjalnie utalentowany, moje wyniki były dosyć średnie. Przynajmniej tak uważałem do czasu, gdy poszedłem na swoje pierwsze zawody, które wygrałem. Byłem bardzo zaskoczony, szczególnie, gdy pozostali na treningach mieli lepsze wyniki ode mnie. Od tamtej pory zacząłem się jeszcze bardziej interesować strzelectwem. Zacząłem częściej chodzić na treningi i skupiałem się na nich w pełni.

Tak wyglądały moje pierwsze kroki 🙂
Pierwsze zawody regionalne to był Puchar Zimy w Lubinie. Był to mój debiut na większych zawodach, ale jak można się domyślić, mój wynik nie był na tyle zadowalający. Zająłem 13 miejsce. Mimo doskonałego krycia dołu tabeli, nie poddałem się i zacząłem jeszcze bardziej intensywnie pracować. Ale po roku odbiłem się na drugie miejsce 🙂
Czytałem intensywnie materiały o treningach strzeleckich. Niestety tych materiałów było bardzo mało. Zaledwie parę wpisów na stronach internetowych i na stronie PZSS. W Polsce książek za dużo nie było, ale trafiłem na perełkę „With Winning in Mind” Lannego Basshama, którą mogę polecić nie tylko strzelcom sportowym, ale każdemu kto chce mieć przewagę psychiczną nad innymi rywalami. Link znajdziecie tutaj.

Pierwsze przetarcie na dużych zawodach 🙂
W sporcie strzeleckim największym wrogiem jest własny mózg. Jest to sport bezkontaktowy więc przewaga siły nie ma takiego przełożenia na wynik jak psychika.
I tak to trwało. Trzy treningi strzeleckie w tygodniu, cztery siłownia i wszystko było z góry zaplanowane. I tak od zawodów do zawodów. Sprawiało mi to masę przyjemności, szczególnie gdy miałem możliwość strzelania z broni palnej. Dwa razy pojechałem na Mistrzostwa Polski LOK do Tarnowa ze świetną ekipą i rok ciężkich treningów tylko po to, żeby się tam pokazać był tego wart.

Wystarczy tylko wytrwałość i wyniki idą do góry.
Dobrze wspominam moją przygodę ze strzelectwem i żałuję, że musiałem ją przerwać. Poznałem mnóstwo osób, dzięki którym miałem szansę sie rozwinąć i z którymi rywalizacja sprawiała zaszczyt. Strzelectwo sportowe mimo, że nie jest tak znane jak inne sporty jest wart uwagi. Uczy dyscypliny i samokontroli. I sprawia dużo przyjemności 🙂

Czasem trzeba mieć czas na odpoczynek 🙂
W ciągu tego czasu udało mi się osiągnąć naprawdę dobre wyniki mimo niewielkich możliwości jakie miałem. Po przeprowadzce do Zielonej Góry udało mi się nawet pobyć rok w Gwardii Zielona Góra i uzyskać licencję zawodniczą. Obym do tego wrócił bo to świetny sport. Mam tylko nadzieję, że karabinek przyda się aktualnemu właścicielowi.
Ze strzeleckim pozdrowieniem,
Ja 🙂